OGIEŃ I LÓD - Rozdział 9
Kaspian czuł w swoich ramionach wychudzone ciało omegi, ale nic nie powiedział. Starał się rozkoszować jego zapachem, ciepłem i kurczowo trzymającymi się go ramionami. W końcu miał go przy sobie i choćby Filip bardzo się starał nie uda mu się go już nigdzie odesłać. Jeśli będzie trzeba porwie ze sobą Alexa i nikomu więcej go nie odda.
-Hej, co się dzieje? -odsunął od siebie nieco chłopaka kiedy poczuł jak jego koszula moknie od łez.
-Tęskniłem -wychlipała omega jeszcze mocniej wtulając się w jego tors.
-Jestem, już jestem -pogładził go uspokajająco po plecach wyczuwając każdy jego krąg. -Jesteś strasznie… -kątem oka dostrzegł przerażenie w oczach Henry’ego, więc dodał -…chłodny. Nie jest ci zimno?
-Tylko troszeczkę -uśmiechnął się do niego.
-Chodź, usiądziemy przy kominku.
Kaspian chwycił chłopaka pod uda i podrzucił do góry sprawiając, że z ust omegi wydobył się cichy pisk. Nie potrafił sobie przypomnieć by kiedykolwiek był tak wysoko. Odruchowo owinął nogi wokół bioder alfy i mocniej złapał się jego szyi wywołując tym lekki dreszcz na skórze mężczyzny. Kiedy tylko znaleźli się w wielkim fotelu poczuł jak ktoś okrywa ich ciepłym kocem i z wdzięcznością spojrzał na młodego kamerdynera. Widział go tu po raz pierwszy, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że pracował wcześniej u Fitzgeraldów, tym bardziej, że to on przyjechał po Alexandra, kiedy ten kilka tygodni temu zasłabł podczas podwieczorku.
-Możecie już iść, zajmę się nim -odesłał mężczyzn i spojrzał w piękne oczy swojej omegi. -Jesteś piękniejszy niż zapamiętałem.
-Dziękuję -szepnął Alex, a policzki pokrył mu rumieniec.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za kamerdynerami Kaspian ujął w palce brodę chłopaka, przeniósł wzrok na lekko uchylone usta i złożył na nich delikatny pocałunek. Przez chwilę omega nie odwzajemniała pieszczoty zaskoczona zachowaniem alfy, ale kiedy poczuł jak mężczyzna sunie językiem po jego wargach prosząc o dostęp uchylił je bardziej pozwalając na pogłębienie pocałunku. Zamruczał niezadowolony kiedy się od siebie odsunęli by zaczerpnąć powietrza i wtulił się w jego ramiona wdychając otulający zapach.
-Tęskniłem za tobą kochanie -ciszę przerwał lekko zachrypnięty, basowy głos alfy. -Marzyłem by mieć cię w swoich ramionach.
Alex poczuł jak policzki zaczynają mu się coraz bardziej rumienić zapewne przypominając już dorodnego pomidora i poprawił się na kolanach Kaspiana zahaczając o wybrzuszenie w jego spodniach, na co speszony jeszcze mocniej się w niego wtulił jakby to pozwoliło mu zapomnieć o całym zajściu. Po chwili klatka alfy unosiła się w tłumionym chichotem, aż w końcu młody książę nie wytrzymał i wybuchnął gromkim śmiechem. Omega odsunął się od niego przyglądając się przystojnej twarzy, aż sam zorientował się, że kąciki ust unoszą mu się do góry. Był szczęśliwy. Wszystko znalazło się na swoim miejscu. Może jedyne czego mu teraz brakowało to Filipa. Tak, z drugim alfą byłoby perfekcyjnie.
Jak na zawołanie drzwi biblioteki się otworzyły i stanął w nich król z dumnym wyrazem na twarzy. Zmierzył wzrokiem brata tulącego do siebie omegę i wszedł do środka siadając w fotelu naprzeciw pary. Gdyby spojrzenie mogło zabijać Kaspian z pewnością nie dożyłby wieczora, ale obiecał sobie przecież, że nie zrobi niczego, co mogłoby wywrzeć nacisk na narzeczonym. Siedział milcząc i wpatrywał się w plecy Alexa, który jak zaczarowany przyglądał się drugiej alfie.
-Cieszę się, że wróciłeś -postanowił przerwać ciężką ciszę wiszącą w powietrzu przywracając przy tym chłopaka do rzeczywistości.
-Proszę cię, nie udawaj -prychnął i przysunął bliżej omegę czując jak chłopak zaczął się niespokojnie wiercić. -Nie wierć się tak, chyba, że chcesz mnie jeszcze bardziej rozbudzić -szepnął mu na ucho łapiąc pomiędzy wargi płatek jego ucha.
-Kaspian… -westchnął Alex próbując go od siebie odsunąć.
-Puść go -warknął Filip a z jego opuszków strzeliło kilka iskier.
-Naprawdę chcesz w bibliotece wzniecić pożar? -zapytał rozbawiony książę.
-Dość! -krzyknęła omega gwałtownie schodząc z kolan Kaspiana. -Dość! Dopiero wróciłeś… Nie kłóćcie się… -w głosie chłopaka słychać było błagalną nutę. -…proszę… -szepnął.
-Przepraszam -pierwszy odezwał się Filip wyciągając dłoń w kierunku Alexa. -Nie chciałem cię przestraszyć.
-Nic się nie stało. Odprowadź mnie do pokoju -poprosił chwytając dłoń narzeczonego przywołując tym samym uśmiech triumfu na usta króla. -Nie ciesz się tak. Po prostu jesteś cieplejszy niż Kaspian, a mi jest dzisiaj wyjątkowo chłodno.
Twarz Filipa momentalnie pobladła i przyciągnął do siebie bliżej omegę chcąc sprawdzić czy nie ma temperatury, ale czoło miał chłodne, więc się nieco uspokoił. Pogładził chłopaka po policzku i zamykając w szczelnym uścisku złożył na różowych wargach motyli pocałunek. Kaspian poczuł jak krew w żyłach zaczyna mu się ścinać, a skóra mrowi go pod opuszkami domagając się ujścia dla swojej mocy i pewnie by uległ temu uczuciu, ale zdał sobie sprawę, że wtedy nie różniłby się w żaden sposób od swojego porywczego brata. Bez słowa wstał, podszedł do siedzącej naprzeciwko dwójki i musnął wargi omegi zanim opuścił bibliotekę. Alex popatrzył przepraszająco na narzeczonego, ale kiedy ten się do niego uśmiechnął wtulił się w ciepłe ramiona, zaciągnął korzennym zapachem i pozwolił zanieść się do swojej sypialni.
***
Powoli zaczęli zjeżdżać się zaproszeni goście. Muzyka grała wesoło rozchodząc się echem po wszystkich korytarzach. Kaspian leżał spokojnie na swoim łóżku odpoczywając i szukając sposobu jakim mógłby przekonać omegę, że to on jest dla chłopaka najlepszym wyborem. Przecież jest bardziej opanowany, mniej wyniosły i zdecydowanie lepiej zna życie niż brat. Z zamyślenia wyrwało go pukanie. Niechętnie podniósł się i podszedł otworzyć drzwi wpuszczając nieznanego sobie kamerdynera.
-Książę, Jego Wysokość prosi byś zszedł do jadalni. Prosto z pralni przysyła twój odświętny mundur - beta stanął przy łóżku czekając na reakcję alfy.
-Nie przypominam sobie by mój brat zapraszał mnie na jakieś swoje przyjęcie -prychnął Kaspian z powrotem kładąc się na łóżko.
-Więc niech książę zrobi to dla Alexa. On również czeka na ciebie Wasza Wysokość.
Alfa popatrzył na mężczyznę mierząc do dokładnie wzrokiem. Wydawał mu się dziwnie znajomy, ale nie potrafił sobie przypomnieć gdzie go widział. Beta czując na sobie wzrok Kaspiana nie przerywając czyszczenia mundury z nieistniejących paproszków przerwał krępującą ciszę.
-Pracowałem w posiadłości hrabiego Fitzgerald jako kamerdyner Sebastiana i Victora, jednak z uwagi na łączące mnie uczucie z Henrym Alex poprosił króla bym mógł tu pracować -wyjaśnił.
-Skąd pomysł, że mnie to interesuje?
-Nie interesuje. Jeśli mogę ci coś doradzić książę…
-Nie możesz -przerwał mu w pół zdania odbierając od niego mundur.
-Oczywiście Wasza Wysokość -uśmiechnął się pod nosem Thomas. -Gdybyś zmienił zdanie, jestem do twojej dyspozycji.
Beta ukłonił się i wyszedł zostawiając Kaspiana samego by następnie pognać prosto do jadalni gdzie wraz z innymi miał zajmować się gośćmi. Najchętniej jednak porwałby w ramiona Henry’ego i zaszyłby się z nim w ich sypialni przyprawiając go o dreszcze i jęki. Nie pamiętał kiedy ostatnio wił się pod nim w spazmach rozkoszy i coraz częściej odczuwał frustrację nie mogąc mieć go całego dla siebie. Nigdy nie przypuszczał, że się w kimkolwiek zakocha, a już na pewno nie w żeńskiej becie ukrytej pod męską powierzchownością. Tamtego dnia, kiedy zobaczył jak Henry opiekuje się płaczącym Alexem poczuł przyjemne trzepotanie motylich skrzydeł w brzuchu. Potem to już poszło z górki. Pamiętał doskonale dzień, w którym wrócił z rocznej obowiązkowej służby wojskowej i zastał chłopaka samego w kuchni. W tamtej chwili nie mógł myśleć o niczym innym jak tylko o wpiciu się w jego usta i zdarciu z niego ubrań. Najpewniej by to właśnie zrobił gdyby porządnie nie oberwał od niego wtedy patelnią. Uśmiechnął się do swoich wspomnień widząc przed oczami zarumienione policzki narzeczonego, klatkę piersiową unoszącą się od nierównego oddechu i te malinowe, lekko rozchylone usta. Wyglądał wtedy tak kusząco…
-Czego się tak cieszysz? -Henry przywołał go do porządku poprawiając przekrzywiony krawat.
-Myślałem o tobie kochany -złapał do w talii i przycisnął do ściany. -Skoro Kaspian wrócił już nie musisz siedzieć w sypialni Alexa do późna. W takim razie dzisiejszej nocy zły wilk złapie swojego kapturka i skonsumuje go w łóżku.
-Thomas… -wzdrygnął się z przyjemności Henry czując na szyi gorące pocałunki. -Nie… możemy… -wydyszał czując jak ukochany łapie go za pośladki i podnosi go do góry zmuszając tym samym Henry’ego do objęcia go w biodrach nogami. -Thomas…
-Nie mów, że za tym nie tęsknisz -szepnął nie przerywając pocałunków.
-Wiesz dobrze… że… tęsknię… -sapał między pocałunkami młodszy beta. -Tom… Musimy przestać…
-Wiem… -oderwał się niechętnie od ukochanego i postawił go na ziemi. -Ale w nocy ci nie odpuszczę, więc szykuj swój seksowny tyłek -i jakby na potwierdzenie swoich słów klepnął chłopaka w pośladki. -A i popraw krawat -puścił do niego oko i zniknął za drzwiami kuchni.
Henry stał jeszcze chwilę próbując doprowadzić się do porządku przy okazji ignorując spojrzenia i uśmieszki pokojówek, które krzątały się jeszcze tu i ówdzie. Był wściekły na Thomasa za niepohamowaną chęć przelecenia jego tyłka, ale nie mógł chociaż sam przed sobą przyznać się, że sam go pragnął. Od miesiąca nie spędzili wspólnie ani jednej nocy, ponieważ Henry każdą spędzał pilnując Alexa, który budził się z krzykiem długo nie mogąc zasnąć. Zdecydowanie łatwiej byłoby gdyby spał z obiema alfami, ale przecież bracia by się wzajemnie pozabijali albo co gorsza rozerwali chłopaka na pół próbując zagarnąć go dla siebie. Teraz powinien spać już lepiej mając świadomość, że Kaspian jest bezpieczny i cały. Zaczesał jeszcze do tyłu włosy, poprawił krawat i spoglądając na zegarek ruszył w kierunku jadalni.
Zaproszeni goście powoli zajmowali już swoje miejsca zgodnie z karteczkami ustawionymi za ich talerzykami. Henry rozejrzał się po sali czy wszystko jest na swoim miejscu albo czy czegoś nie brakuje, ale że niczego nie dostrzegł stanął pod ścianą przy jednym z wejść i czekali już tylko na króla wraz z Alexem i Kaspianem. Po krótkiej chwili dołączył do niego Thomas szczerząc się co najmniej jak mysz po głodówce na widok okruszka sera.
-Czego się tak szczerzysz? -szepnął Henry, kiedy Tom zajął miejsce obok.
-Bo nie mogę się doczekać nocy.
-Skup się na pracy!
-Potem skupię się na tobie, ale na twoim miejscu szepnąłbym Alexowi, że będziesz potrzebował jutro wolnego na dojście do siebie.
Henry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy główne drzwi do jadalni zostały otwarte i wszedł król, potem Kaspian, a na końcu Alexander. Wszyscy trzej zasiedli u szczytu stołu, a kiedy Filip skinął głową kelnerzy zaczęli serwować przystawkę. Podano ulubione danie poprzedniego króla - Terrine po wiejsku, a do tego wino Labastide Dauzac Margaux rocznik 2418. Kolejno goście smakowali Bisque z krewetek, a kiedy rozmowy toczyły się w najlepsze Filip podniósł się by wznieść toast.
-Moi drodzy -zaczął. -Zaprosiłem was tu dzisiaj uznając, że to dobra okazja by uczcić powrót mojego brata do domu z Bliskiego Wschodu. Stworzył nam doskonały grunt pod dalsze działania dyplomatyczne i myślę, że to również doskonały moment by docenić wszystkie jego zasługi mianując go generałem. Bracie, czy przyjmiesz ten zaszczyt?
W jadalni rozeszły się szepty. Już wcześniej goście zauważyli zmianę jaka nastąpiła w królu, ale nigdy nie przypuszczali, że dane im będzie dożyć dnia kiedy te dwie alfy będą ze sobą rozmawiać w zgodzie. Większość pamiętała jak Kaspian wykrzyczał bratu, że śmierć ojca jest jego winą, bo ten nieustannie podsuwał mu pomysły planów naprawczych gospodarki. Nikt nie mógł zapomnieć tego policzka jaki obecny król wymierzył wówczas bratu na ceremonii pogrzebowej nazywając go bękartem z drugiego łoża. Tak, to był sądny dzień, a dziś… Dziś Filip prosił młodszą alfę by zechciała przyjąć tytuł jego generała. Mężczyzna patrzył podejrzliwie na brata, po czym skierował wzrok na równie zaskoczoną omegę, ale kiedy dostrzegł w oczach Alexa dumę wstał i przyjął nowe naramienniki.
-Za mojego brata! -król wzniósł toast i upił łyk wina.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszy, że chcesz się z nim dogadać -Alexander uśmiechnął się do alfy.
-Najchętniej ogłosiłbym również nasze zaręczyny, ale w ten sposób zmusiłbym cię do wybrania mnie, więc spokojnie poczekam na twoją decyzję -ujął jego chudą, zimną dłoń i uniósł do ust by złożyć na niej motyli pocałunek. -Proszę, zjedz trochę, prawie niczego nie ruszyłeś.
-Ja…
-Filip ma rację. Nikniesz nam w oczach -wtrącił się Kaspian. -Kiedy wyjeżdżałem byłeś bardzo szczuplutki, ale dziś… Kochanie, nikniesz mi w oczach -dodał z niepokojem.
-Ja…
-Spokojnie, jestem już przy tobie -kontynuowała młodsza alfa nie zważając na piorunujące go spojrzenia brata. -Teraz nie musisz się już o nic martwić, nigdzie się nie wybieram.
-Postaram się -omega spuścił wzrok na swoje dłonie leżące na serwetce i zaczął bawić się jej brzegami.
-Kochanie, co się dzieje? -zapytał zatroskany król.
-Ja… sprawiam wam tylko problemy -wychlipał chłopak.
-Nie mów tak -synchronicznie niemal krzyknęli bracia zwracając tym samym na siebie uwagę gości, którzy właśnie mieli zabrać się za spożywanie jagnięciny po prowansalsku -Wybaczcie nam -uśmiechnął się Filip dając tym samym do zrozumienia Kaspianowi, że to nie jest temat do rozstrzygania przy stole wśród ciekawskich gości.
Obaj doskonale zdawali sobie sprawę, że wszystkich ciekawiła młodziutka omega siedząca po lewicy króla, co sugerowało, że jest to osoba bliska jego sercu, ale nie chcieli teraz nikomu przedstawiać sytuacji w jakiej się znaleźli. Filip miał rację, że to nie do nich należy decyzja jak potoczą się ich losy. Chociaż perspektywa tego co stanie się z odrzuconą alfą ani trochę nie przypadła mu go gustu, wiedział że nie może naciskać na omegę mogąc uzyskać tym odwrotny skutek. Musi to dobrze zaplanować, z chłodną głową. Nie może dać się ponieść złości na Filipa za to, że być może jego dłonie sunęły po ciele jego omegi. Na samą myśl o tym poczuł jak powietrze wokół niego staje się coraz chłodniejsze, więc spróbował się uspokoić. Zerknął jeszcze w stronę chłopaka dostrzegając jak niechętnie grzebie w talerzu i nachylił się do niego.
-Nie smakuje ci?
-Nie! To nie o to chodzi -Alex poderwał się na krześle wyrwany z rozmyślań. -Nie przepadam za czerwonym mięsem…
-Przepraszam, nie wiedziałem -odparł zasmucony Filip gromiąc przy tym Henry’ego wzrokiem.
-On też o tym nie wiedział -uśmiechnął się do niego czule. -W szkole kiedy przyrządzali wieprzowinę zawsze się źle czułem, więc później już unikałem jakiegokolwiek czerwonego mięsa.
-To moja ulubiona jagnięcina -powiedział Kaspian. -Spróbuj chociaż troszkę, a jeśli ci nie będzie smakowało na pewno przygotują dla ciebie coś innego.
-Dobrze.
Omega westchnął i włożył do ust maleńki kawałeczek mięsa. Czuł jak alfy przyglądają mu się kiedy przeżuwał jedzenie, a potem je połyka i musiał przyznać, że pomimo nieco niekomfortowej sytuacji jagnięcina była pyszna. Delikatnie rozpływała się w ustach, a zioła nie przytłumiły jej naturalnego smaku. Uśmiechnął się nawet do swojego kamerdynera ciesząc się, że nie miał ochoty zwrócić posiłku co nieraz zdarzało się w szkole czy nawet w rodzinnym domu, kiedy zmuszony był jeść z zaproszonymi przez rodziców gośćmi. Cud, że wcześniej nie nabawił się jakiejś anoreksji zważywszy jak często jadali tam tanią i kiepskiej jakości wieprzowinę. Usłyszał jak alfy oddychają z ulgą sami wracając do przerwanego posiłku. Kiedy skończyli podano ulubiony deser Alexa, czekoladowe coeur à la crème, który Margo przygotowywała mu potajemnie na urodziny. Aż się omedze zaświeciły oczy na widok ukochanego deseru i truskawek, które zaraz po winogronach były jego ulubionymi owocami. Pochłonął nawet porcję obu alf czym ponownie sprawił, że stał się tematem rozmów gości, ale ani Kaspian ani Filip nie zamierzali się tym przejmować. Król był niewymownie szczęśliwy widząc z jakim smakiem jego omega w końcu coś je. Przez ostatnie dni skubał tylko jedzenie, a kiedy nikt go nie pilnował potrafił o nim zupełnie zapomnieć. Gdyby nie natłok obowiązków z chęcią sam by go pilnował, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Wiedział też, że Kaspian mógłby doskonale wykorzystać jego niemożność spędzania czasu z omegą, więc danie mu awansu było całkiem sprytnym posunięciem. Z drugiej strony czuł się ogromnie dumny ze wszystkich osiągnięć brata i miał świadomość jak dobrym dyplomatą był Kaspian, dlatego też tak chętnie wysyłał go gdzieś z misjami dyplomatycznymi.
-Moi drodzy! Zapraszam was do Sali bankietowej nieco rozprostować nasze kości. Bawmy się dziś świętując powrót mojego brata -Filip ponownie wzniósł kielich dając tym samym znak do rozpoczęcia zabawy.
***
Zbliżała się już północ, a Alex zupełnie nie był zmęczony pomimo dość wczesnej pobudki i całego dnia na nogach. Wytańczył się chyba za wszystkie czasy i chciał chwilę odpocząć od nieodstępujących go nawet na krok alf, więc wymknął się do biblioteki i usiadł przy kominku wpatrując się w ogień. Zanim rozpoczęło się przyjęcie przyniósł nawet rozpoczętą kilka dni temu książkę by w razie czego, gdyby potrzebował chwili wytchnienia, móc ją poczytać bez konieczności powrotu do pokoju. Był niemal koniec października, a jego życie zmieniło się o 180 stopni. Miał nowy dom, dwie kochające alfy i czuł gdzieś w środku, że dokonanie wyboru pomiędzy braćmi będzie niemal niemożliwe. Nie chciał też żadnego z nich skrzywdzić a miał wrażenie, że właśnie to zrobi jeśli tylko zdecyduje się na któregoś z nich. Żałował, że nie ma jakiejś innej drogi, którą mógłby obrać.
-Chowasz się przed kimś? -usłyszał nieznany sobie męski głos.
-Nie… -odpowiedział pospiesznie. -Może trochę… -dodał speszony czując się dość niekomfortowo w towarzystwie nowej alfy.
-Nikt nas sobie jeszcze nie przedstawił. Hrabia Henri d’Aramis.
-Alexander Fitzgerald.
-Piękne imię dla równie pięknej omegi.
Alex poczuł jak jego policzki robią się czerwone, a nowo poznana alfa niebezpiecznie się do niego przybliża.
-Co taka maleńka omega robi tutaj sama? -hrabia usiadł na podłokietniku fotela i pogładził chłopaka po rumianym policzku.
-Chciałem chwilę odpocząć -Alex odsunął się nieznacznie od przybysza. -Nie jestem przyzwyczajony do tłumów.
-Rozumiem… Mogę dotrzymać ci towarzystwa?
-Jeśli masz takie życzenie hrabio.
-Nie bądź taki oficjalny. Jestem przyjacielem Filipa, więc spokojnie możesz zwracać się do mnie po imieniu.
Omega uśmiechnęła się nieśmiało i skinęła tylko głową by po chwili spróbować powrócić do lektury. Ciężko było mu się skupić na tym co czyta kiedy czuł na sobie badawcze spojrzenie hrabiego, który nawet na milimetr nie odsunął się z zajmowanego miejsca. Alex czuł jak sunie wygłodniałym wzrokiem po jego ciele i w duszy miał ogromną nadzieję, że nawet jeśli zedrze z niego ubrania to odstraszą intruza jego wystające kości czy wyczuwalne pod palcami żebra czy kręgi.
-Jesteś kochankiem Filipa czy Kaspiana?
-Słucham? -Alex zapytał zaskoczony.
-Nie jesteś kochankiem żadnego z braci? A może obu owinąłeś sobie sprytnie wokół swoich paluszków -omega pokręcił przecząco głową nie wiedząc co ma myśleć a tym bardziej jak powinien odpowiedzieć. -To zabawne, przy stole wyglądaliście jakby łączyło was coś więcej.
-Wybacz, ale myślę, że nie jestem odpowiednią osobą, którą powinieneś o to pytać -odpowiedział dość odważnie jak na siebie i wstał z fotela upuszczając przy tym książkę. -Jestem jednak ogromnie zmęczony. Jeśli pozwolisz pójdę się położyć.
-Zostań.
Henri złapał Alexa za rękę i przyciągnął do siebie, ale kiedy próbował objąć drugą ręką chłopaka ten mu się wyrwał i zrobił kilka kroków w tył. Miał dziwne wrażenie, że alfa nie ma wobec niego zbyt pochlebnych zamiarów o czym mógł świadczyć błysk gniewu, który na ułamek chwili pojawił się w jego oczach. Hrabia podniósł się gwałtownie i już miał chwycić w ramiona omegę kiedy drzwi do biblioteki się otworzyły i stanął w nich Kaspian.
-Tu się zaszyłeś. Wszędzie cię szukałem -powiedział radośnie dostrzegając swoją zgubę.
-Chciałem chwilę odpocząć, ale chyba jestem bardziej zmęczony niż sądziłem -Alex próbował się uśmiechnąć do Kaspiana, ale zamiast tego jego twarz wykrzywił nieprzyjemny grymas.
-Co tu robisz Henri? -alfa zwrócił się do hrabiego, który gwałtownie cofnął się w stronę kominka.
-Też szukałem wytchnienia i ta urocza omega zaproponowała mi swoje towarzystwo -uśmiechnął się do Kaspiana sugerując coś co książę postanowił zignorować.
-Tobie to się nigdy nie znudzi? -zapytał patrząc mu prosto w oczy. -Alex podejdź do mnie -wyciągnął rękę w stronę omegi, która szybko znalazła się w jego objęciach.
-Hmm… Czyli to twoja zguba. Na twoim miejscu szybciutko bym go oznaczył, bo z omegą z takim tyłeczkiem ktoś może ci go sprzątnąć sprzed nosa. Chyba, że chcesz się z nim tylko zabawić…
-Trzymaj się z daleka od Alexa -warknął książę i bez słowa wyprowadził chłopaka z biblioteki.
-Przepraszam… -szepnął Alexander, kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od biblioteki i alfy.
-Daj spokój. To nie twoja wina, Henri już taki jest -zamilkli na chwilę. -Nic ci nie zrobił?
-Nie, jedynie złapał mnie za nadgarstek, ale to nic -odparł speszony chłopak.
-Na takich przyjęciach nawet nie waż się być sam. Zawsze mam być z Toba ja albo Filip -zaznaczył ostro niemal posuwając się do użycia głosu alfy.
-Dobrze. Jeszcze raz przepraszam.
-Alex, nie musisz przepraszać. Po prostu kiedy wyczułem twój strach w bibliotece bałem się, że coś ci się stało. Dobrze, że zjawiłem się w porę, bo boję się myśleć co mógłby zrobić ci Henri. Po alkoholu bywa dość nieobliczalny.
Zatrzymali się przed sypialnią omegi i przez chwilę milcząc wpatrywali się w siebie nawet nie zdając sobie sprawy, że są bacznie przez kogoś obserwowani. Po krótkiej chwili milczenia omega wspięła się na palce i pocałowała delikatnie policzek alfy.
-Dziękuję -szepnął. -Dobranoc.
Już miał chwycić za klamkę, kiedy Kaspian odwrócił go do siebie i zachłannie wpił się w jego usta. Smakował winem, a jego usta niemal parzyły omegę, ale nie mógł nie odwzajemnić pieszczoty. Niepewnie położył mu dłonie na torsie i pozwolił się przyciągnąć w szczelny uścisk. Pocałunki straciły w pewnej chwili na intensywności zamieniając się w powolne smakowanie warg. Kaspian językiem musnął usta omegi, tak jak kilkanaście godzin wcześniej prosząc go o dostęp i kiedy tylko go uzyskał pogłębił pocałunek zapraszając język chłopaka do powolnego tańca. Nie próbował i nie chciał robić dziś nic więcej, ale nie mógł się od niego oderwać, więc przedłużał tą chwilę tak długo póki Alex niemal nie opadł mu zdyszany w ramiona. Skubnął jeszcze płatek jego ucha szepcząc czule dobranoc i poczekał aż omega zniknie za drzwiami zamykając je dzisiejszej nocy na klucz.
-Dobranoc -powiedział jeszcze raz do zamkniętych drzwi i dopiero mając świadomość, że chłopak jest bezpieczny wrócił na salę bankietową.
Komentarze
Prześlij komentarz