OGIEŃ I LÓD - Rozdział 6

 Ciepłe promienie wrześniowego słońca wdzierały się do sypialni przez uchylone drzwi prowadzące na taras. Alex był sam w wielkim łożu. Miejsce, które zajmował Filip było zimne i nietknięte, a obok łóżka stał duży fotel, więc chłopak domyślił się, że narzeczony z nim tej nocy nie spał. Rozejrzał się po sypialni, jednak nigdzie go nie dostrzegł. Nie było też żadnej informacji, że musiał gdzieś wyjść, więc cała ta sytuacja wydawała mu się dziwna. Do tej pory Filip niechętnie zostawiał go samego, starał się zabierać wszędzie chłopaka ze sobą, a jeśli zdarzał się poranek taki jak dziś to przynajmniej zostawiał kartkę. Zresztą kiedy Alex się budził poduszka miała ślady wgnieceń, pościel była jeszcze ciepła i pachniała morską bryzą, ciepłym piaskiem i lasem. Dziś coś się zmieniło i Alexander nie wiedział jak się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. Zgadywał, bo pewności nie miał, że Filip go odnalazł i przyniósł do sypialni, ale sam się nie położył tylko spędził noc siedząc w fotelu. Pamiętał, że śnił mu się Kaspian, jednak nie mógł sobie przypomnieć czego dotyczył sen. Jedynie wiedział, że towarzyszył mu wtedy niepokój, który w pewnym momencie zniknął równie szybko i niespodziewanie jak się pojawił.

Alex westchnął i wstał z łóżka. Spojrzał na zegarek. Dochodziła szósta, więc miał jeszcze spokojnie przynajmniej dwie godziny zanim ktoś postanowiłby go obudzić. Poszedł do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica a następnie wychodząc złapał leżącą na stoliku obok łóżka książkę i chciał wyjść na taras poczytać. Spokojnie mógł na to poświęcić nawet półtorej godziny. Śniadanie z reguły przynosili po ósmej, a rozpoczęcie roku szkolnego miał dopiero na dwunastą, więc miał jeszcze trochę czasu dla siebie. Wyszedł na taras i planował skierować się w stronę wielkiego, wiklinowego fotela, który Filip specjalnie kazał tu przytargać wiedząc doskonale, że chłopak lubi czytać wciśnięty w siedzisko i okryty puchatym kocem. Poranek był rześki, w powietrzu powoli czuć było zbliżającą się małymi krokami jesień. Alex usiadł w fotelu i owinął się miękkim pledem, buzię wystawił w stronę słońca i rozkoszował się przez chwilę jego przyjemnymi promieniami.

-Myślałem, że będziesz jeszcze spał -w drzwiach prowadzących na taras niespodziewanie stanął Filip.

-Niedawno się obudziłem i chciałem jeszcze poczytać przed pójściem do szkoły.

-Chciałem właśnie o tym z tobą porozmawiać. Może rozważyłbyś naukę w domu? Mogę zapewnić ci najlepszych nauczycieli…

-Filipie… ja chcę iść do szkoły. Poznać nowych ludzi, znaleźć przyjaciół. W poprzedniej szkole nie miałem takiej możliwości. Tam… uczono nas przede wszystkim jak być dobrą omegą, nie mieliśmy czasu na zawieranie przyjaźni. Poza tym z jakiegoś powodu nie byłem tam ciepło przyjmowany… Nic mi nie będzie w nowej szkole -uśmiechnął się pokrzepiająco.

-Wiem, ale jak pomyślę, że mam cię spuścić z oka na kilka godzin dziennie to aż mnie nosi -Filip w kilku krokach pokonał dzielący ich dystans. -Zwariuje bez ciebie.

-Nic mi nie będzie -pogładził policzek narzeczonego kiedy ten uklęknął przed nim. -Będę bezpieczny i na pewno poznam wiele wspaniałych osób.

-Odwiozę cię dzisiaj sam, a od jutra będziesz miał ochronę, która będzie z tobą wszędzie.

-Czy to konieczne? Będą się na mnie gapić - Alex zaczął się bawić własnymi palcami jakby były najciekawszą rzeczą na świecie.

-Tak, to konieczne. Jesteś królewską omegą, więc muszę zadbać o twoje bezpieczeństwo -pogładził narzeczonego po policzku i zamyślił się przez chwilę. -Muszę ci o czymś powiedzieć.

-Coś się stało? -zapytał zaniepokojony chłopak.

-Nie… W zasadzie powinno cię to ucieszyć, ale jakoś ciężko przechodzi mi to przez gardło.

-Powiedz, będzie dobrze.

-… -Filip westchnął ciężko. -Kaspian za miesiąc wróci do domu.

-Naprawdę? -w oczach Alexa zapaliły się dwa radosne świetliki. -To znaczy… Filip…

-Wiem kochanie… wiem -przybliżył twarz do narzeczonego i delikatnie musnął jego wargi. -Nie przestanę o ciebie walczyć dopóki twoje serce bije.

Alex wziął w swoje drobne dłonie jego zmęczoną buzię i obsypał ją motylimi pocałunkami.

-Dziękuję, że mogę mieć was obu przy sobie. Jestem ci wdzięczny, choć widzę ile bólu ci to sprawia.

-Dla mojej omegi zrobię wszystko. Dam jej gwiazdkę z nieba byle była szczęśliwa.

-Przestań… -na jasnych policzkach pojawił się słaby rumieniec.

-Chodź, przynieśli śniadanie -monarcha wziął zawiniętą omegę na ręce i wniósł do sypialni.

Alex aż pisnął widząc niewielki okrągły stolik zastawiony łakociami. Soczyste owoce, grzanki z masłem orzechowym i czekoladowym, ulubiony sok pomarańczowy i czarna kawa, którą uwielbiał jego narzeczony a jej zapach roznosił się po sypialni przyjemnie pieszcząc zmysły orzechowo-czekoladowym aromatem. Dopiero teraz poczuł jak bardzo jest głodny, więc szybko usiadł kiedy tylko alfa odsunął mu krzesło.

-Możecie już iść -rzucił Filip do pokojówek i usiadł obok narzeczonego.

 

***

 

Szkoła wydawała się ogromnym budynkiem w porównaniu do poprzedniego ośrodka w którym uczył się Alexander, jednak biorąc pod uwagę, że poprzednia placówka była raczej kompleksem mniejszych domostw można było odnieść takie właśnie wrażenie. Zajechali pod główną bramę jednym z prywatnych aut króla. Omega uparł się, że nie chce jechać limuzyną głosząc wszem i wobec, że ktoś z rodziny królewskiej opuścił pałac. Kiedy tylko przekroczyli próg szkoły i zaczęli kierować się  w stronę auli, w której dyrektor miał wygłosić przemówienie na początek roku szkolnego Alex zorientował się, że jako jedyny nie ma na sobie szkolnego mundurka. Jego twarz od razu pokryła się rumieńcem i odruchowo schował się za plecy narzeczonego.

-Co się dzieje kochanie? -spytał Filip zatrzymując się tuż przed salą.

-Nie mam mundurka…

-Ach, o to chodzi -roześmiał się głośno mężczyzna i przytulił chłopaka delikatnie ramieniem. -Ciężko było znaleźć na ciebie rozmiar. Henry wspomniał, że ostatnio straszliwie schudłeś i oddaliśmy mundurek do krawca, a potem kompletnie o nim zapomniałem. Przypomnę Henry’emu żeby go odebrał. Chodź i już się nie martw takimi drobiazgami.

Alex posłusznie ruszył dalej i odruchowo chwycił swojego alfę za rękę kiedy tylko poczuł dziesiątki oczu wpatrujące się w niego z zazdrością. Może jednak pomysł kształcenia w domu wcale nie był taki zły.

Aula była dużym pomieszczeniem z ławkami stopniowo idącymi do góry. Filip zajął jedno ze specjalnie przygotowanych miejsc z przodu i pociągnął ze sobą chłopaka. Nie wspomniał mu wcześniej, że sam też, jak co roku, będzie wygłaszał mowę powitalną. Uśmiechnął się za to pokrzepiająco do chłopaka i uniósł jego dłoń do ust by złożyć na niej motyli pocałunek, na policzkach Alexa pojawił się lekki rumieniec i gdyby tylko mógł z rozkoszą schowałby się pod biurko. Poczuł na sobie jeszcze więcej nieprzychylnych spojrzeń i już chciał uciec, kiedy drzwi do sali zostały otwarte i weszła niska, pulchna kobieta w średnim wieku. Rozejrzała się po sali ciepłym i łagodnym wzrokiem po czym stanęła przy katedrze i uciszyła zebranych.

-Witajcie moi mili i moje miłe. Nazywam się Dolores Amber i dla tych, którzy mnie nie znają pełnię funkcję dyrektora szkoły. Niezwykle miło jest mi powitać naszych nowych uczniów, którzy w tym roku rozpoczną edukację w naszej elitarnej szkole. Pozostałe roczniki mam nadzieję, że jak zawsze będą wam służyć pomocą. Przed nami nowe wyzwania i możliwości i pamiętajcie, że to tylko od was zależy co w swoim życiu osiągniecie. Dlatego starajcie się, nigdy nie upadajcie na duchu i pamiętajcie, że jeśli tylko trochę pomożecie swoim marzeniom one na pewno się spełnią. A teraz zapraszam naszego honorowego gościa do wygłoszenia krótkiej mowy.

Dyrektorka odeszła od katedry i zajęła miejsce w jej pobliżu. Alex poczuł jak dłoń Filipa wysuwa się z jego, nawet nie zauważył jak kurczowo zaczął się go trzymać. Sylwetka monarchy przesunęła się przed nim w stronę kobiety, a kiedy zajął jej miejsce i zaczął mówić w głowie chłopaka powstała pustka, która zdawała się nie mieć końca. Omega poczuł, że Filip wcale nie przyszedł tu ze względu na niego a jedynie na wypełnienie obowiązków. W tym momencie niczym się nie różnił od wszystkich ludzi z którymi kiedykolwiek miał do czynienia. Jego drobne dłonie złożyły się w piąstki i z impetem wstał z krzesła chcąc jak najszybciej opuścić cały ten budynek. I wtedy do jego uszu dotarł głos narzeczonego.

-…Alex, podejdź do mnie. Chcę cię przedstawić innym.

Chłopak popatrzył na niego lekko ogłupiały nie wiedząc co się dzieje, ale posłusznie zajął miejsce po lewej stronie alfy.

-Chciałbym przedstawić wam mojego narzeczonego Alexandra Fitzgeralda. Liczę, że się nim dobrze zaopiekujecie.

Alex poczuł jak silne ramię obejmuje go w pasie i przyciąga do siebie. Podniósł zaskoczone oczy i utonął w czekoladowym spojrzeniu swojego narzeczonego. Poczuł jak po całym ciele przebiegają go przyjemne dreszcze, więc tylko przysunął się bliżej i utonął w jego ramionach. Usłyszał jeszcze tylko jakieś szepty i chichoty, a potem osunął by się na ziemię gdyby nie trzymający go Filip. Chyba emocje ostatnich dni w końcu dały o sobie znać, a ciało chłopaka poddało się im w pełni.

-Alex… Alex!

Gdzieś z oddali docierał do niego czyjś ciepły głos. Czyjeś ręce go trzymały. Ktoś biegł z nim gdzieś, ale nie wiedział gdzie, a potem była już tylko cisza i ciemność…

 

***

 

Kiedy Alex obudził się za oknem było już ciemno. Zapewne przespał cały dzień i być może znaczną część nocy. Leżał jednak w zupełnie nieznanym sobie pokoju, w obcym łóżku, bez swojego alfy obok i poczuł jak ogarnia go panika. Poruszył się gwałtownie próbując wstać, ale tylko zakręciło mu się w głowie, więc opadł na poduszki i wtedy kątem oka dostrzegł siedzącą ze zwieszoną głową na piersi w fotelu postać. Przerażony aż pisnął jakby to mogło sprawić, że osoba zniknie a on obudzi się z dziwnego snu.

-W końcu się obudziłeś -wychrypiał do niego mężczyzna. -Martwiłem się kiedy zemdlałeś w szkole.

-Filip… -z ulgą zauważył omega.

Monarcha podniósł się ze swojego tymczasowego siedzenia i podszedł szybko do chłopaka, usiadł na brzegu łóżka i delikatnie złapał go za rękę.

-Tak się bałem -szepnął całując opuszki jego palców.

-Co się właściwie wydarzyło?

-Zemdlałeś kiedy przedstawiłem cię jako swojego narzeczonego. Kochanie, może lepiej by było rozważyć jednak edukację w pałacu…

-Nie. Wiem, że jestem tylko słabą, nic nie znaczącą omegą, ale nie chcę sprawiać ci kłopotu, a mam wrażenie, że nie robię niczego innego odkąd tylko się poznaliśmy. To pewnie stres -uśmiechnął się nieśmiało. -Co to za pokój? -chłopak spróbował zmienić temat.

-W końcu skończono przygotowywać twoją sypialnię, ale jeśli nadal będziesz chciał sypiać ze mną to ja nie widzę ku temu przeszkód. Wiem jednak od Henry’ego, że zawsze ceniłeś sobie przestrzeń prywatną, więc postarałem się by była jak najprzytulniejsza dla ciebie.

-Dziękuję. Myślę, że chętnie tu zostanę -spojrzał na posmutniałą twarz króla. -Nie dlatego, że źle czuję się w twojej sypialni, ale… -zawahał się nie wiedząc jak ubrać w słowa to o czym pomyślał. -…ale skoro muszę wybrać między tobą a Kaspianem to chcę mieć czysty umysł. Rozumiesz mnie, prawda?

-Tak najdroższy, rozumiem -Filip pogładził twarz narzeczonego i ucałował go w czoło. -Odpocznij, lekarz zalecał ci dużo snu. Informuj mnie gdyby coś się działo. Doktor Nikiforov chciałby cię jutro zbadać, aby sprawdzić jak twój organizm wraca do normy po faszerowaniu cię taką ilością brokerów.

-Dobrze -omega posłusznie skinął głową i przez chwilę patrzył jak król kieruje się do wyjścia. -Nie zostaniesz? -zapytał zaskoczony.

-Nie. Mam dużo pracy. Śpij…

Za Filipem zamknęły się drzwi, a Alex opadł wyczerpany na poduszki, jednak sen uparcie nie chciał uparcie na niego spłynąć. Ponownie spróbował wstać i tym razem mu się udało, więc postanowił powoli, pobieżnie zapoznać się z aranżacją pokoju. Stały w nim dwie rzeźbione, białe szafy, regał na książki, niewielka komoda z szufladami, biała kanapa i ława ze szklanym blatem. Na wprost wielkiego łóżka, choć zdecydowanie mniejszego niż to Filipa, był kominek w którym już dawno zgasł ogień. Pod oknami stało piękne, rzeźbione w róże biurko i wciąż ciepły fotel na którym jeszcze chwilę wcześniej drzemał monarcha. Alex zarzucił na ramiona cienki koc i wyszedł na niewielki taras by rozejrzeć się i popodziwiać nocne niebo. Liście powoli zaczynały opadać z drzew, ale w powietrzu wciąż czuć było lato, mimo że wiatr był coraz chłodniejszy. Omega otulił się szczelniej kocem i wrócił do środka. Nagle poczuł się dziwnie samotny w tym wielkim pokoju z dala od swojej alfy. Jednak czy towarzystwo Filipa w pełni mu wystarczało? Wsunął się z powrotem do łóżka i nakrył szczelnie kołdrą. Kaspian… Na sam dźwięk tego imienia czuł, że się rumieni. Zupełnie nie wiedział jaki jest drugi z braci. Widział go tylko dwukrotnie i nie miał pojęcia co o nim myśleć. Kiedy poznali się podczas podwieczorku wydawał mu się bardzo chłodny i niedostępny, jednak potem podczas spaceru po ogrodzie i w nocy, gdy przyszedł pożegnać się przed podróżą wydawał mu się już zupełnie kimś innym. Czy będę umiał dokonać wyboru? Nie mogę przecież wiecznie wodzić ich za nosy, ponieważ nie umiem się zdecydować. To powinno być łatwiejsze… pomyślał Alex kiedy po raz kolejny kręcił się po łóżku, ale sen nie nadchodził. Sięgnął po leżący na nocnej szafce telefon. Na ekranie wyświetlała się godzina 03:00.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

OGIEŃ I LÓD - Rozdział 4

OGIEŃ I LÓD - Rozdział 2

OGIEŃ I LÓD - Rozdział 3