OGIEŃ I LÓD - Rozdział 7
Tęsknił za nim. Każdy dzień rozłąki z jego omegą był dla niego prawdziwą torturą, ale wiedział, że musi jeszcze trochę wytrzymać by nie dać satysfakcji bratu. Jeszcze trzy tygodnie i chwyci Alexa w objęcia by obsypać jego malinowe usta pocałunkami. Bezwiednie Kaspian dotknął swoich warg opuszkami jakby próbując przypomnieć sobie jak delikatny był ich ostatni całus. Gdyby to od niego zależało nigdy nie pozwoliłby chłopakowi wyjść z łóżka rozkoszując się jego drobnym, choć jak dla niego lekko za chudym ciałem. Tak, zdecydowanie trzeba go lekko zaokrąglić… Z zamyślenia wyrwał go dziewczęcy chichot, więc podniósł głowę podążając za dźwiękiem i spostrzegł przyglądającą mu się córkę władcy Bliskiego Wschodu.
-Zabawnie wyglądasz kiedy o czymś myślisz -jej głos był przyjemnie otulający, jednak nie tak melodyjny jak ten jego ukochanego.
-Doprawdy zabawnie? -zapytał z szelmowskim uśmiechem.-A panience wolno tak rozmawiać z obcymi żołnierzami?
-Och doprawdy, książę Kaspianie! Jeśli myślisz, że taka głupia ze mnie gąska by nie wiedzieć kim jesteś to się mylisz -oburzyła się dziewczyna.
-Myślałem, że król nie pozwala swoim omegom rozmawiać z nieznajomymi.
-Ale my się znamy. Poznaliśmy się kiedy byłam dzieckiem. Miałam wtedy jakieś trzy albo cztery lata, a ty przyjechałeś z bratem i waszym ojcem. Próbowaliście zawrzeć sojusz z moim papą.
-Więc to ty byłaś tym niesfornym berbeciem, który wieszał się na moim bracie a ze mnie robił sobie kucyka? - uśmiechnął się do dziewczyny przypominając sobie stare czasy.
-Tak, dokładnie. Marzyłam później, że jeszcze kiedyś cię spotkam i okażesz się moim przeznaczonym, ale jak widać Matka Natura ma wobec nas inne plany.
-Cóż… Matka Natura postawiła na mojej drodze najwspanialszą omegę o jakiej mógłbym pomarzyć.
-Oznaczyłeś już ją? Jaka ona jest? Ładniejsza ode mnie? Nie boisz się, że kiedy jesteś daleko ktoś ci ją ukradnie? - księżniczka zalewała go falą pytań nie pozwalając nawet wtrącić słowa, więc Kaspian spokojnie czekał.
-Nie, nie oznaczyłem - powiedział kiedy dziewczyna chciała złapać powietrza. -Mój omega jest piękny i mądry. Został pod kuratelą mojego brata, więc nie boję się, że ktoś mi go ukradnie - skłamał. Oczywiście martwił się, że Filip wykona ruch i nie będzie miał do kogo wracać, ale z drugiej strony czuł, że Alex nie pozwoli sobie na to by ktokolwiek więcej podejmował za niego decyzje, więc istniała szansa… maleńka szansa…
-O czym tak myślisz książę Kaspianie?
-O mojej omedze. Tęsknię za nim - przyznał bez zastanowienia.
-Zazdroszczę mu - uśmiechnęła się słabo. -Ja zapewne zostanę oddana komuś w ramach zawarcia politycznego sojuszu. Nic się w naszym świecie od wieków nie zmieniło. Marzę o znalezieniu swojej bratniej duszy, o kimś kto pokocha mnie tak jak ty swoją omegę, ale złudzeń nie mam. Jeśli nie polityczny sojusz to ojciec znajdzie mi bogatego potentata naftowego, któremu mnie sprzeda za część udziału w zyskach…
-Widzisz, u mnie też nie jest tak pięknie jak mogłoby się wydawać. Prawda jest taka, że moja omega nie należy wyłącznie do mnie, jest też przeznaczony mojemu bratu i nie wiem co zrobię jeśli Alex wybierze właśnie jego jako swojego partnera.
-Co ty tu jeszcze robisz? Powinieneś natychmiast wracać do domu -oburzyła się dziewczyna.
-Pamiętaj księżniczko, że jestem też tylko pułkownikiem na usługach mojego brata i muszę wykonywać jego rozkazy. Wracam za niecałe trzy tygodnie, a potem zrobię wszystko, żeby Alex należał tylko do mnie.
Księżniczka uśmiechnęła się do Kaspiana czując w sercu ukłucie zazdrości spowodowane tym, że o nią nikt tak nie walczył. Doskonale też wiedziała, że nawet jeśli znalazłaby gdzieś swoją alfę to o ich połączeniu i tak decydowałby jej ojciec dokładnie sprawdzając stan materialny jej wybranka. Tak, u nich w kraju nic się nie zmieniło. Omegi nadal traktowano jak własność nie pozwalając im decydować samym za siebie. A może gdyby poprosiła Kaspiana by zabrał ją do siebie. Gdyby jego omega wybrał Filipa to może chłopak zlitowałby się nad nią i w ramach pocieszenia mogłaby zająć jego miejsce…
-Kaspianie…
-Szukają cię księżniczko -przerwał jej w pół zdania. Lepiej by nie widzieli, że rozmawialiśmy.
Książę ukłonił się i czym prędzej oddalił jakby odczytał myśli dziewczyny. Uśmiechnęła się smutno patrząc na oddalającą się sylwetkę, poprawiła woal zakrywający jej twarz i ruszyła w stronę swojej komnaty.
***
Zbliżał się koniec września i cały Auredon skąpany był w złocisto brunatnym listowiu drzew. Alex po długich namowach jednak zdecydował się na naukę w domu czym bardzo ucieszył Filipa, który nie martwił się o to, że ponownie zemdleje, co zdarzyło mu się jeszcze kilka razy po tym jak wrócił do zdrowia. Umówili się z dyrektorką, że co kwartał zjawi się na egzaminach weryfikujących przyswajaną wiedzę. W sumie może faktycznie wyjdzie mu to na dobre? Zresztą oprócz Henry’ego z nikim nie potrafił zawiązać bliższych relacji, a im był starszy tym mniejszą odczuwał potrzebę zacieśniania z kimś więzi. W sumie było mu dobrze wśród książek, z dala od ludzi, z samym sobą i trochę nawet dziwnie czuł się spędzając czas z Filipem. A jednak coraz bardziej to lubił.
-O czym tak intensywnie myślisz? -Henry postawił przed nim filiżankę z herbatą.
-O tobie, o Filipie. Jestem tu szczęśliwy i w zasadzie mam wszystko czego potrzebuję, a mimo tego czegoś mi brak.
-Myślę, że to się zmieni kiedy wróci Kaspian.
-Kaspian… - omega na chwilę się zamyślił jakby zdał sobie sprawę, że przez długi czas nie myślał o kimś o kim powinien. -Prawie o nim zapomniałem…
Henry popatrzył na niego nieco zaskoczony jakby taka sytuacja nie mogła mieć miejsca. Martwił się o Alexa, coraz częściej widział go zamyślonego, nieobecnego, zupełnie jak wtedy kiedy wracał na wakacje do rodzinnej posiadłości.
-Myślisz, że Filip miałby coś przeciwko gdybym do niego zadzwonił?
-Wydaje mi się, że nie byłby zadowolony, ale nie zrobiłby nic żeby ci to uniemożliwić. Chcesz, żebym poprosił go o numer?
-Nie, sam to zrobię -Alex uśmiechnął się do kamerdynera. -Myślę, że im wcześniej do niego pójdę tym lepiej.
Chłopak zsunął ciepły koc z kolan i wstał ze swojego ulubionego wiszącego fotela, zachwiał się i zapewne by upadł gdyby nie pomocne ramiona przyjaciela. Henry zlustrował omegę od góry do dołu i ze smutkiem spostrzegł, że ani odrobinę nie przybrał na wadze. Jadł mniej więcej tyle co w domu, był spokojniejszy, ale nadal niezdrowo blady po ostatnim omdleniu i ciągle było mu zimno. Pomógł chłopakowi wejść do środka i od razu wyciągnął z szafy gruby sweter i nałożył go na Alexa, który po chwili szczelnie się nim owinął i powoli wyszedł z sypialni by udać się do gabinetu w którym powinien być Filip.
***
Ciężkie, dębowe drzwi ustąpiły pod delikatnym naporem i ukazała się w nich drobna, jasna twarzyczka. Alexander przez chwilę przyglądał się jak jego alfa przegląda jakieś dokumenty po czym chrząknął by dać znać o swojej obecności.
-O Alex -uśmiechnął się król podnosząc się znad papierów. -Coś się stało? Myślałem, że odpoczywasz.
-Nie, nic się nie stało… Chciałem cię o coś zapytać… -nieśmiało spuścił wzrok.
-Chodź do mnie -Filip odsunął się od biurka i wyciągnął zachęcająco ręce. -Boże, jakie masz lodowate dłonie -zauważył kiedy omega usiadła mu na kolanach i wtuliła się w jego ramiona rozkoszując się przyjemnym ciepłem jakie biło od alfy.
-Filip?
-Tak?
-Mógłbym zadzwonić do Kaspiana?
Alfa spiął się nagle i zacisnął mocniej dłonie na dłoniach omegi, jednak wiedział, że nie może mu tego zabronić. Obaj byli mu przeznaczeni i to teraz Alexander powinien podjąć decyzję co będzie dalej. Miał cichą nadzieję, że skoro dotąd nie wspominał słowem o Kaspianie powoli o nim zapominał, ale widocznie prawda była zupełnie inna. Spojrzał na swoją omegę, mocniej ją przytulił i sięgnął po leżący na biurku, pod papierami telefon i wybrał nr brata po czym oddał słuchawkę Alexowi.
-Czego chcesz? -głos w słuchawce był ostry i nieprzyjemny. -Zmieniłeś zdanie i każesz mi tu zostać?
-Kaspian? -zapytał cicho chłopak.
-Kochanie… Przepraszam, myślałem, że to Filip -głos mu się od razu zmienił stając się ciepłym i łagodnym.
-Tęskniłem…
-Ja za tobą też. Dobrze cię traktuje? -zapytał z troską jakby to nie było oczywiste.
-Tak. Opiekuje się mną. Dostałem już swój pokój, jest piękny.
-Na pewno. Dobrze się czujesz? Brzmisz bardzo słabo -zaniepokoił się Kaspian.
-Jestem ostatnio trochę śpiący, ale to pewnie przez jesienną aurę. Nie przepadam jakoś specjalnie za zbliżającą się zimą.
-Nie lubisz śniegu? Lodu?
-Jestem raczej ciepłolubny -uśmiechnął się do słuchawki słysząc ciche parsknięcie Filipa.
-Wybrałeś już… -Kaspian z niezrozumiałego powodu posmutniał.
-Co wybrałem?
-Raczej kogo. Muszę kończyć. Dbaj o siebie.
-Kaspian!
-Tak? -zapytał z nadzieją w głosie kiedy omega tak gwałtownie chciała go zatrzymać.
-Wróć do mnie -nie czekając na odpowiedź Alex rozłączył się.
Filip przypatrywał się z lekkim smutkiem na swoją omegę, która dosłownie przed chwilą poprosiła inną alfę by do niego wróciła. Czuł ścisk w sercu na samą myśl, że Alex nie należy jeszcze tylko do niego i złość, że nie udało mu się go przekonać by wybrał właśnie jego. To wszystko nie tak miało wyglądać! Jako władca powinien mieć pierwszeństwo we wszystkim, a obowiązkiem Filipa było oddalenie się od omegi. Nie ma prawa mu go zabierać! Nagle poczuł jak drobne ciało kuli się drżąc na jego kolanach. Popatrzył z przestrachem na Alexandra i dostrzegł w jego oczach przerażenie.
-Alex, co się dzieje? -zapytał przerażony.
-Czy to moja wina?
-Co, bo nie rozumiem…
-Podpaliłeś dokumenty… Jesteś zły, że rozmawiałem z Kaspianem?
-Nie kochanie -pogładził chłopaka po policzku. -Zdenerwowałem się innego powodu -skłamał.
-Pójdę już -omega wstał z kolan i pospiesznie opuścił gabinet.
Filip został sam z coraz bardziej ogarniającą go wściekłością. Krew mu wrzała w żyłach i nie potrafił się już na niczym skupić. Przywołał do siebie ogień z palących się papierów i skierował go do kominka podpalając polana. Przez krótką chwilę pozwolił patrzeć Alexowi na swoje inne oblicze a to go kompletnie przeraziło, ale nie mógł nic na to poradzić, że kiedy usłyszał te trzy słowa: Wróć do mnie, wszystko w nim zapłonęło ze skrywanej wściekłości. Kaspian miał od dziecka wszystko: kochającą matkę, jej troskę, miłość ojca, który wobec niego nigdy nie był tak wymagający jak wobec Filipa, a teraz jeszcze chciał odebrać mu jego omegę. Dość tego! Dosyć pobłażania! Najwyższy czas prawdziwie zawalczyć o to co mu się należało! Pozwolił podjąć Alexandrowi decyzję? Zgoda, ale to on sprawi, że chłopak bez wahania wybierze jego. Wstał gwałtownie z fotela i w pośpiechu wybiegł z gabinetu prosto do sypialni narzeczonego.
***
„Wróć do mnie”. Te słowa dźwięczały Kaspianowi w uszach jeszcze długo po tym jak Alex się rozłączył. Czy to jednak możliwe, że chłopak na niego czekał i jeszcze nie podjął decyzji? Nie wątpił, że Filip zrobił wszystko co mógł by nie odstąpić go ani na krok i próbować przekonać omegę do tego, że jest dla niego najlepszą partią, ale może jednak… Może tamten wieczór, który spędzili spacerując po ogrodzie, ta ostatnia noc nim wyjechał kiedy Alex opadał zmęczony na poduszki po tym jak krzyczał jego imię dochodząc w jego ustach sprawiły, że nie był mu obojętny? A może coś jeszcze zupełnie innego. Westchnął ciężko i oparł się bezwładnie o oparcie kanapy. Jeszcze tylko kilka dni i będzie mógł wyjechać. Musiał jedynie poczekać na Lutza i spokojnie będzie mógł wrócić. Z zamyślenia wyrwało go ciche pukanie do drzwi.
-Proszę -powiedział chłodno od razu prostując się i biorąc do ręki tomik esejów Woolf.
-Wasza Wysokość jest zaproszona dziś na kolację z okazji przybycia generała Lutza -w drzwiach stanęła pokojówka oznajmiając, że jego wybawienie dotarło.
-Doskonale. Proszę przekazać generałowi, że chcę go natychmiast widzieć u siebie.
-Tak Wasza Wysokość.
Kaspian skrzywił się kiedy ponownie usłyszał jak pokojówka usłużnie go tytułuje, jednak postanowił to zignorować. Liczyło się, że Lutz przyjechał i może teraz zająć jego miejsce, a on będzie miał szansę zawalczyć o swoją omegę. Pospiesznie wstał z krzesła i kazał prowadzić się do jego apartamentów nie zważając nawet na to, że generał może być zmęczony albo na audiencji u władcy Bliskiego Wschodu. Musiał jak najszybciej się z nim zobaczyć, przekazać mu wszystko by zaraz zacząć się pakować w drogę powrotną. Chciał go już zobaczyć, poczuć na swoich usta omegi, jego drżące ciało w swoich ramionach. Gdyby Filip go oznaczył przecież by to poczuł, a z pewnością nie usłyszałby tej cichej prośby by wrócił. Kiedy pokojówka wskazała mu drzwi do komnat Lutza wyminął ją szybko, a potem nie zważając na dobre maniery wpadł bez pukania do środka niemal o zawał przyprawiając generałową.
-Książę! -wykrzyknęła kobieta kiedy zorientowała się kto zaszczycił ich swoją obecnością.
-Co cię do nas sprowadza kapitanie Snow? -zapytał rozbawiony generał.
-Chciałem sprawdzić jak minęła wam podróż i czy niczego wam nie brakuje -odpowiedział próbując szybko odzyskać rezon.
-Doprawdy? -uśmiech nadal nie schodził z twarzy mężczyzny. -Oj książę, książę… -pokręcił rozbawiony głową. -Dopiero przyjechaliśmy i jak widzisz rozpakowują nasze rzeczy, ale myślę, że mamy wszystko czego potrzebujemy. Jeśli dasz nam chwilę na odpoczynek myślę, że rano będziemy mogli przedyskutować wszystkie sprawy, a wieczorem, znając ciebie, będziesz już siedział w swoim samochodzie w drodze do Auredonu.
-Dobrze… Myślałem…
-Że uda ci się ruszyć już dzisiaj? -wyczekująco uniósł brwi.
-Tak.
-Ta omega jest tego warta? -znienacka zapytał generał.
-Słucham? -zapytał zaskoczony.
-Wśród żołnierzy krążą plotki, że nasz król zaręczył się z przeznaczoną sobie omegą i czeka na jej oznaczenie dopóki nie będzie pełnoletnia, ale mówi się też, że ktoś jeszcze ma chrapkę na tego chłopaka. Podobno kilka tygodni temu w środku nocy odwiedził go tajemniczy gość. Byłoby wstyd gdyby okazało się, że król chce poślubić tak rozwiązłą omegę, nie sądzisz?
-Myślę, że mój brat wie co robi. A zaspokajając twoją ciekawość omega króla ma dwóch przeznaczonych. Każdy z nich ma więc prawo do oznaczenia jej -oczy Kaspiana ciskały gromy.
-W takim razie radziłbym ci się spieszyć książę. Słyszałem, że spędzają razem każdą noc i wątpię by ograniczali się jedynie do zasypiania w swoich objęciach.
-Haroldzie… -jęknęła generałowa widząc jak książę zaczyna nerwowo zaciskać pięści.
-Jeśli wybaczysz nam książę chcielibyśmy odpocząć. Podróż była dość męcząca…
Kaspian milcząc opuścił ich apartamenty i skierował się do skrzydła należącego do nałożników. Może to nie był najlepszy pomysł na odreagowanie słów generała, ale w danej chwili nie potrafił znaleźć innego. Zresztą sam sułtan kilkakrotnie już zaproponował mu skorzystanie z jego licznego haremu chcąc by jego gość czuł się u niego jak najlepiej. Po tamtej nocnej rozmowie, kiedy przyznał się, że wcale nie przyjechał by pojąć za żonę, którąkolwiek z jego omeg ich relacja stała się znacznie cieplejsza, a sam władca Bliskiego Wschodu nie stronił już tak od rozmów z młodym księciem. Dlatego też tego popołudnia postanowił skorzystać z okazji i dać upust swoim nerwom pozwalając zrelaksować się w ramionach jakiejś bety czy omegi. Przecież nie robił niczego złego skoro Filip zagarnął Alexa w pełni dla siebie. Zupełnie mu też zresztą wypadły z głowy słowa chłopaka wspominającego o nowym pokoju, który otrzymał jakby nigdy nie zostały wypowiedziane albo zagłuszone przez ogarniającą go wewnętrznie złość. Miał już chwycić za klamkę i otworzyć drzwi prowadzące go do wspólnego salonu kiedy jego ręka zatrzymała się wpół drogi a on opadł na kolana. Dał się podpuścić jak dziecko… Gdzie się podziało jego chłodne opanowanie?
-Myślisz, że to dobry pomysł? -usłyszał za sobą dobrze znany mu głos sułtańskiej córki.
-Nie, ale chyba straciłem panowanie nad emocjami…
-Ty? Lodowy Książę? -zapytała zaskoczona.
-Tak, ja.
-Kaspianie… Znając twojego brata nie sądzę by posunął się do jakiś nieczystych zagrań wobec ciebie. Może nie jesteście najbliższym sobie rodzeństwem, ale jeśli dał ci słowo, że go nie tknie…
-Problem w tym, że nie dał mi słowa… -przerwał dziewczynie w pół słowa i uśmiechnął się smutno. -Pójdę już, a ty nie powinnaś tu być.
-Dostrzegłam cię będąc w bibliotece i pomyślałam, że chcesz z kimś porozmawiać.
-Jestem ostatnią osobą z którą chcesz i powinnaś rozmawiać.
Kaspian ukłonił się nisko i wyminął dziewczynę nawet się za nią nie oglądając. Nie powinien nigdy pozwalać sobie na utratę panowania nad sobą, ale czuł, że jeśli chodzi o jego omegę po prostu nie umiał tego zrobić. Alex musi być jego bez względu na koszty, a jeśli będzie to oznaczało wojnę z jego bratem to trudno. Ponoć na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone, a on sprawi, że Alexander nie będzie w stanie myśleć o kimkolwiek innym niż on. Z tarasu swojej sypialni popatrzył na rozpościerający się przed nim piaszczysty krajobraz, białe i piaskowe budynki rozpościerające się u jego stóp co i rusz przetykane szklanymi drapaczami chmur. Do jego uszu docierały dźwięki budzącego się do nocnego życia miasta i nagle poczuł ogromną potrzebę opuszczenia dusznych murów pałacu. Chyba któregoś dnia widział piękną chustę w kolorze oczu mojej omegi - niebieską przetykają tu i ówdzie złotą nicią. Może sklep jeszcze nie jest zamknięty i uda mu się ją kupić przed swoim wyjazdem.
Komentarze
Prześlij komentarz