OGIEŃ I LÓD - Rozdział 8

 Chłodne promienie późnojesiennego słońca wkradały się przez ciężkie, ciemne zasłony do królewskiej sypialni. Ledwo świtało, ale Filip już do dłuższego czasu miewał problemy ze snem. Odkąd Alex zamieszkał w swojej sypialni i nie spędzali już ze sobą każdej nocy często się budził albo tak jak dzisiaj wstawał bladym świtem. Łoże bez omegi wydawało mu się takie zimne i puste. Przyzwyczaił się do jego zapachu, ciepła, spokojnego oddechu kiedy spał i nie śnił koszmarów, nawet do tego, że czasem musiał go w nocy uspokajać gdy miał zły sen. Zawsze to samo. Wołał matkę, która nigdy nie przychodziła; braci, którzy się od niego odwracali; Kaspiana…  I chyba to bolało go najbardziej, że w nocy śnił o nim… Będąc w jego ramionach marzył o jego młodszym bracie.

-Za co… Za co Matko Naturo!

Krzyk króla odbił się od ścian, jednak nikt nie przyszedł sprawdzić co się stało. Było zbyt wcześnie, cały dwór zapewne jeszcze spał niczym nie zmąconym snem. Alfa ciężko westchnął i opadła na poduszki nerwowo zaciskając dłonie w pięści. Po krótkiej chwili wstał, wziął gorący prysznic i zszedł do gabinetu zająć się sprawami państwa. Powoli wychodzili na prostą po wielu wojnach, które za czasów panowania jego ojca w końcu się skończyły, ale kraj miał wiele długów i trzeba było postawić go na nogi niemal od podstaw. Właśnie to wykończyło Franciszka Snow, szóstego władcę po Wielkiej Rewolucji Natury, jak nazywali czasy kiedy zatracili przywilej zmiennokształtności. Kiedy Filip obejmował tron Auredon właściwie prosperował już całkiem nieźle. Fakt, mieli ogromne braki jak chodziło o wojskowość, dlatego sojusz z Bliskim Wschodem był dla nich tak teraz ważny, ale pod względem gospodarczym radzili sobie naprawdę dobrze, a w czasie dekady jego rządów spłacili niemal połowę zaciągniętych kredytów. Alfa patrzył tępo na stertę leżących przed nim papierów, kiedy drzwi się otworzyły i do środka wszedł wysoki, dobrze zbudowany kamerdyner stawiając na niewielkim stoliku tacę ze śniadaniem.

-Thomas, zgadza się? -zagadnął mężczyznę.

-Tak Wasza Wysokość -ukłonił się i czekał na polecenie. -Czy potrzebujesz czegoś ode mnie panie?

-Jak ci się tutaj pracuje?

-… -Thomas patrzył na władcę z nieodgadnionym spojrzeniem. -Nie wiem jakiej oczekujesz ode mnie odpowiedzi królu.

-Prawdziwej.

-Dobrze. Dobrze mi się tutaj pracuje. Zdecydowanie lepiej niż u mojego poprzedniego państwa.

-Co masz na myśli? -zapytał zaskoczony.

-Henry jest spokojniejszy. Nie martwi się już o Alexandra, a i on jest widać szczęśliwszy. Mi także ciężko było patrzeć jak traktowała go jego rodzina. Uważam, że chłopak na to nie zasługuje. Alex jest bardzo delikatny, nigdy nie zaznał co to rodzicielska miłość. Bracia też go nie akceptowali, bo jest omegą… jakby mógł to zmienić… -parsknął. -Wybacz Wasza Wysokość -speszył się orientując się, że powiedział za dużo. -Nie powinienem mówić źle o przyszłych teściach króla.

-Powinieneś. Zastanawiało mnie czemu przez ten czas go nie odwiedzili, ale wysyłają mi nieustannie zaproszenia na herbatki i podwieczorki. Znudziło mi się już odmawianie im. Alex też o nich nie mówi, jakby nie miał z nimi wspomnień. Kiedy tylko próbuję z nim porozmawiać o dzieciństwie ucieka od tego tematu.

-Bo nie ma o czym rozmawiać -uśmiechnął się pod nosem. -Co to za dzieciństwo kiedy jesteś zamykany w pokoju i z nikim nie możesz się bawić. Jak tylko nadarzyła się okazja wysłali go do szkoły z internatem, w domu spędzał jedynie miesiąc wakacji. Ściągali go kiedy wypadało by pokazała się cała rodzina, a przecież nie mogli go tak całkiem ukryć skoro wszyscy wiedzieli o jego istnieniu. Jak tylko zaczął dojrzewać zaczęli faszerować go supresantami hamującymi gorączkę. To nie są kochający rodzice. Gdyby nie to, że liczą na dobre koneksje z tobą panie to nigdy by ci nie podsunęli Alexa. I uwierz mi, że jeśli miałbyś niższy status nigdy by ci go nie oddali.

-Długo u nich pracowałeś?

-Wychowałem się tam. Henry też -powiedział smutno się uśmiechając. -Wstyd się przyznać, ale sam kiedyś unikałem panicza. Służyłem jego braciom, a potem zobaczyłem go jak skulony w ogrodzie płakał, bo zniszczyli mu książki, które dostał w nagrodę za najlepsze wyniki w nauce. Henry go wtedy pocieszał.

-Wtedy się w nim zakochałeś?

-Nie! Alex nigdy mi się nie podobał! -Thomas podniósł dłonie w obronnym geście.

-Nie pytam o moją omegę -zaśmiał się Filip jednocześnie podkreślając swój terytorializm względem chłopaka. -Henry’ego. To wtedy go pokochałeś?

-Tak -uśmiechnął się do swoich wspomnień. -Zawsze był wyjątkowy, pod każdym względem. Jest jedną z niewielu męskich bet, które tak jak omegi bez względu na płeć mogą zachodzić w ciążę.

-Wielka Rewolucja Natury i tu namieszała.

-Tak, ale nie żałuje. To znaczy dziadek opowiadał, że to było cudowne biegać po lesie i polować w wilczej skórze. Świat był wtedy inny i można było patrzeć na wszystko z odmiennej perspektywy, jednak gdyby nie te drobne zmiany nie mógłbym liczyć na potomstwo. Gdybym nie miał innych opcji nawet nie zwracałbym na to uwagi, ale teraz…

-Rozumiem cię. Boję się czy Alex będzie mógł mieć dzieci. Jest omegą, więc dla niego brak możliwości posiadania potomstwa może być ciężki do przeżycia. Nie mówię, że bym nie chciał…

-Ale boisz się, że on się załamie -beta nawet nie zwrócił uwagi kiedy przeszedł z monarchą na ty.

-Tak… Boję się, że nie wybierze mnie…

-Wasza Wysokość… Jeśli mogę coś zaproponować…

-Tak? -Filip spojrzał na niego z nadzieją.

-Pozwól mu sam wybrać. Bądź sobą, staraj się go poznać, nie walcz za wszelką cenę, dawaj mu oparcie i nie każ wybierać. Alexander to mądra omega. Skoro Matka Natura postawiła przed nim takie wyzwanie jestem przekonany, że miała w tym jakiś cel. Tylko dajcie mu czas… Obaj.

-Masz rację -kamerdyner tylko skinął głową i zamierzał już odejść kiedy Filip go zatrzymał. -Thomasie.

-Tak?

-Mój brat wróci w sobotę. Każ przygotować przyjęcie na jego cześć. Zgłoś się z tym do Harolda.

-Tak Wasza Wysokość.

-Filipie -uśmiechnął się słabo i pozwolił becie odejść.

Powoli na korytarzach zaczęło krzątać się jakieś życie. Pałac rozpoczął swój dzień, machina poszła w ruch, a myśli króla zaczęły krążyć wokół powrotu brata. Tak mało czasu… Tak mało…

 

***

 

Od rana wszędzie panował gwar przygotowań. Dzień wcześniej przystrojono już jadalnię i salę bankietową, a teraz wprowadzano ostatnie poprawki. Kaspian powinien lada chwilę się zjawić, więc w miarę możliwości powinni się z tym szybko uporać, żeby zrobić mu niespodziankę. Ten pomysł ogromnie przypadł do gustu Alexowi, który sam od rana chodził podekscytowany rychłym spotkaniem z ukochanym. Właśnie stał przed lustrem w piżamie i przyglądał się swojemu odbiciu. Na szczęście jego skóra odzyskała już zdrowy kolor, ale był przeraźliwie chudy i bał się, że nie spodoba się swojej alfie i ta go odtrąci. W sumie był jeszcze Filip, ale nadal nie potrafił wybrać pomiędzy braćmi i prawda była taka, że obu chciał się podobać.

-Wyglądasz pięknie -usłyszał za sobą ciepły głos stojącego w drzwiach Filipa.

-Wcale nie -zarumienił się. -Zobacz jakie mam sińce pod oczami. Nie mogłem zmrużyć oka myśląc o tym, że wraca -wciągnął głośno powietrze jakby dopiero zorientował się do kogo to mówi. -Przepraszam… -spuścił smutno głowę.

-Alex, nie przepraszaj. Wiem doskonale, że obaj jesteśmy twoimi przeznaczonymi. Przestań się tym przejmować i starajmy się cieszyć czasem, który mamy razem. Podejmiesz decyzję kiedy będziesz gotowy -podszedł do chłopaka i zgarniając go w swoje ramiona pocałował czule w czoło.

Omega wtuliła się w jego ciało i wdychał przyjemny zapach, który go otaczał i przypominał mu jego ulubione ciastka korzenne, które jako dziecko pokątnie dostawał od Margo z okazji Yule. Trochę tęsknił za tamtymi czasami, wszystko było szczęśliwsze i prostsze, może był niekochany przez swoich najbliższych, traktowany jak zło konieczne czy piąte koło u wozu, nie miał też swoich alf, ale nikt też nie stawiał go przed tak trudnymi wyborami jak dzisiaj. Wiele by oddał, aby ktoś pomógł mu podjąć decyzję, ale wiedział, że z tym, jak zawsze zresztą, będzie musiał poradzić sobie sam. Niechętnie wyswobodził się z wygodnych ramion Filipa i ponownie spojrzał w lustro.

-Myślisz, że zauważy? -spytał niepewnie narzeczonego.

-Co takiego kochanie? -Filip stanął za chłopakiem i objął go delikatnie.

-Schudłem, wszystko na mnie wisi -zauważył smutno.

-Myślę, że tak samo jak mi będziesz mu się podobał -uśmiechnął się czule do omegi. -Nie ukrywam, że byłbym szczęśliwszy gdybyś jednak przybrał na wadze. Widać ci wszystkie żebra…

-Przepraszam…

-Alex -alfa ponownie odwrócił w swoją stronę omegę. -Nie musisz mnie przepraszać, ale zacznij proszę jeść.

Na te właśnie słowa do sypialni chłopaka wszedł Henry niosąc tacę z herbatą, ciastkami i owocami. Popatrzył lekko zdezorientowany na stojącą przed lustrem dwójkę i zmieszany spuścił wzrok.

-Nie chciałem przeszkadzać Wasza Wysokość.

-Filip -poprawił go. -Mam na imię Filip. Ile razy poprawię jeszcze ciebie i twojego Thomasa? -zapytał rozbawiony.

-Wybacz. Nie przywykłem tak spoufalać się z moim pracodawcą.

-W takim razie mam cię zwolnić? -z uśmiechem zapytał alfa, ale widząc przerażone spojrzenie zarówno bety jak i omegi szybko dodał. -Przecież żartowałem. Każ przynieść moje drugie śniadanie do sypialni Alexa, zjemy razem.

Henry posłał królowi uśmiech pełen wdzięczności doskonale widząc, że dopilnuje on by wszystko co przyniósł zniknęło z tacy i zniknął za drzwiami. Alfa rozejrzał się po pokoju i podszedł do garderoby szukając czegoś by po chwili wyjść niosąc ze sobą kilka wieszaków z ubraniami.

-Szczerze mówiąc nie bardzo się na tym znam, ale może z tego coś wybierzesz. Kazałem uzupełnić twoją garderobę mniejszymi rozmiarami, ale muszę powiedzieć, że nawet mój krawiec zmartwił się twoją wagą.

-Filip proszę -szepnął Alex czując jak w gardle rośnie mu ogromna gula.

Jeszcze chwila a na pewno nic w siebie nie wciśnie, już czuł, że ma ściśnięty żołądek, a co dopiero się stanie kiedy znajdą się z drugą alfą w tym samym pomieszczeniu. Król widząc, że chłopak zaczyna gdzieś powoli odpływać myślami ujął go pod brodę i złożył na jego lekko spierzchniętych ustach delikatny, motyli pocałunek sprawiając, że omega się zarumieniła powracając do rzeczywistości. Ledwie też usiedli do stolika kiedy drzwi ponownie się otworzyły i weszli Thomas z Henrym przynosząc tacę z jedzeniem dla króla. Uśmiechnęli się widząc zarumienione policzki Alexa i zajęli się dobieraniem dla niego stroju z przygotowanych wcześniej przez Filipa wieszaków. Wybrali dla niego dopasowany czarny garnitur i delikatnie niebieską koszulę, do tego gładki, jedwabny krawat i pantofle na niewielkim obcasie. Kiedy tylko narzeczeni skończyli posiłek Henry posadził Alexa przy toaletce i zaczął rozczesywać jego jasne, niegdyś miękkie, gęste i lśniące włosy teraz wyglądające niemal jak mysie ogonki.

-Alex, twoje włosy… -kątem oka dostrzegł jak Filip wciąga gwałtownie powietrze, a Thomas zatrzymuje rękę w połowie zbierania filiżanek. -Może zapleciemy warkocz albo je upniemy?

-Nie Henry… Zostaw je rozpuszczone. Tak mniej widać, że są mizerne -uśmiechnął się słabo.

Ciężko było przed nim udawać, że nie zauważali zmian jakie w nim zaszły. Po odstawieniu tych cholernych farmaceutyków jeszcze schudł, był niemiłosiernie blady i często mdlał, ale w końcu udało im się jakoś nad tym zapanować. Co prawda Alex nadal miał problemy z jedzeniem, które do tej pory kojarzyło mu się właśnie z przyjmowaniem supresantów, ale powolutku szło im coraz lepiej i istniała duża szansa, że w końcu go wyciągną z tego co się z nim działo. Co prawda lekarz, który go ostatnio badał zasugerował, że chłopak ma anoreksję i przydałaby się tutaj pomoc terapeuty, ale zgodnie ustalili, że najpierw spróbują sami mu pomóc, a jeśli to nie pomoże pójdą za radą medyka. Henry widział jak omega uważnie obserwuje każdy ruch szczotką jakby chciał sprawdzić ile włosów na niej zostanie, ale wtedy kamerdyner położył mu dłoń na ramieniu w pokrzepiającym geście i cicho szepnął:

-Nie myśl o tym teraz. Ciesz się z powrotu Kaspiana -uśmiechnął się ciepło do przyjaciela.

-Masz rację -Alex odwzajemnił uśmiech i zaczął bawić się paskiem swojego szlafroka.

 

***

 

Dom. Kaspian nigdy nie przypuszczał, że nazwie kiedyś pałac swoim domem, ale odkąd wiedział, że czeka w nim jego omega nie mógł przestać w ten sposób o nim myśleć. Dorastał wśród tych zimnych, nieprzystępnych murów, ale wtedy zupełnie nie zwracał na to uwagi. Teraz zastanawiał się jak mógł nie dostrzegać jak bardzo to miejsce jest nieprzystępne i odpychające. To zdecydowanie nie powinien być dom, w którym mieszka jego drobna omega. Nie zdziwiło go nawet, że nie czekał na niego komitet powitalny, pewnie Filip nie chciał robić szumu wokół jego powrotu mając nadzieję, że Alexander tego nie zauważy. Był w sumie nawet za to wdzięczny licząc, że zrobi niespodziankę swojej omedze. Kiedy przekroczył próg pałacu zostawił walizkę w holu i zapytał gdzie znajdzie pokój omegi. Pragnął jak najszybciej znaleźć się z nim sam na sam i posmakować jego ust, wydobyć z niego te urocze dźwięki, które usłyszał tuż przed swoim wyjazdem. Nie było go prawie dwa miesiące. Dwa miesiące! Tak wiele mogło się w tym czasie zmienić, ale przecież on kazał mu do siebie wrócić. Jeśli istniała chociaż maleńka szansa by jeszcze o niego zawalczyć to zrobi wszystko by mu się to udało. Wszystko!

Szybko przemierzył schody i długi korytarz by w końcu stanąć przed odpowiednimi drzwiami. Nie zwlekając już dłużej nacisnął klamkę i wszedł do środka, ale nikogo nie zastał w pokoju. Było pusto, został tylko niemal niewyczuwalny zapach winogrona, bzu i letnich promieni słońca. Uśmiechnął się do siebie zrezygnowany i opuścił pomieszczenie. Zapewne omega jest teraz z jego bratem, może nawet leży nagi w jego ramionach i pozwala mu dotykać swojego ciała, całować je… pieścić… Ze złością trzasnął drzwiami i zszedł na dół by znaleźć sobie kogoś na kim będzie mógł sobie ulżyć. Zdecydowanie stracił panowanie nad emocjami. Sam zaczął to dostrzegać, bo kiedy wpadał w złość powietrze wokół niego zaczynało się ochładzać zabierając całe ciepło z otoczenia, a im bardziej był wściekły bym mocniej wszystko mroził. Przechodząc obok biblioteki usłyszał najpiękniejszy śmiech jaki do tej pory miał przyjemność słuchać, a kiedy dostrzegł, że drzwi są uchylone zerknął do środka. Na wielkim fotelu przy kominku siedziała jego omega w towarzystwie dwóch kamerdynerów, którzy żywo mu o czymś opowiadali, ale nigdzie nie było przy nich jego brata. Kaspian nagle poczuł jak cała złość z niego uchodzi ustępując miejsca przyjemnie rozlewającemu się ciepłu jakie zaczął odczuwać. Uspokojony chciał już odejść do siebie by przed spotkaniem z ukochanym odświeżyć się po długiej i męczącej podróży, ale wtedy dostrzegły go te duże oczy w kolorze lapis lazuli, które momentalnie zaszły łzami i nawet sam nie wiedział kiedy otworzył szerzej drzwi by podbiec do chłopaka i zamknąć go w szczelnym uścisku mówiąc, że już wszystko jest dobrze, że wrócił do niego. Alex wtulał się w jego tors wciągając ciężki zapach feromonów, które się lekko wzmocniły gdy tylko padł mu w ramiona i w końcu poczuł, że wszystko jest na swoim miejscu. On wrócił…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

OGIEŃ I LÓD - Rozdział 4

OGIEŃ I LÓD - Rozdział 2

OGIEŃ I LÓD - Rozdział 3